Koniec kronikarstwa
Epidemia koronawirusa trwa już ponad rok. Za półtorej miesiąca będziemy "świętować" również rocznicę wprowadzenia obostrzeń. Miałam prowadzić kronikę, ale żyjąc na co dzień w koronawirusowej zadymce, mam dość rzeczywistości i nie chce mi się przenosić wszystkiego jeszcze do sieci. Stąd ten długi przestój we wpisach. Wiele osób prowadzi kroniki. Zatem ja sobie daruję.
Nie da się jednak nie pisać niczego, bo wirus - a właściwie skutki pandemii dotykają wszystkich. Ministrowie wzywają do odpowiedzialności i solidarności narodowej utrzymując zamknięcie wielu branż, a jednocześnie nie przyłączając się do tej solidarności np rezygnacją z wynagrodzenia (na zasadzie: skoro innym nie pozwalamy zarobić to i my nie będziemy zarabiać). Któryś Minister Zdrowia mówi, że jeśli na szali położymy ludzkie życie, albo bankructwo, to on wybiera ludzkie życie. Pięknie to brzmi. Tak heroicznie. Szkoda tylko, że pomija się to, co się stanie z bankrutem? Czy jego to też nie będzie kosztowało życia? To już ministra nie obchodzi. Nie jego statystyki.
Coś czuję, że długie lata zajmie nam wykaraskanie się z tej pandemii, tak gospodarczo. A zdrowotnie, to się zobaczy. Przez miesiąc szczepień, nie zaszczepiono nawet 2% ludności, więc mówiąc wprost: na szczepienia nie ma co liczyć. Chyba, że jest się starszym człowiekiem. I tu kolejny paradoks - zamiast zaszczepić młodych ludzi, żeby mogli wrócić do pracy, szczepi się w kolejności od najstarszych. Ok, te osoby najciężej przechodzą wirusa, ale też one nie muszą na co dzień nigdzie wychodzić. Są na emeryturach. Mogą poprosić młodszych o zrobienie zakupów. Dla mnie ta kolejność jest czymś niezrozumiałym.
To powoduje bunty. A buntuje się coraz więcej przedsiębiorców.
Tak to wygląda...
Komentarze
Prześlij komentarz