Zima?

Weekend niemal w całości był u nas ładny. O tej porze roku co prawda ładny oznacza słoneczny, a nie jakoś tam szczególnie ciepły; i taki też był. Co prawda w niedzielę pojawił się wiatr, ale niemal do zmroku pogoda zachęcała do spacerów. My wybraliśmy aktywność rowerową. Było po prostu genialnie i zadziwiająco pusto. Jedyne wielkie "skupisko" ludzi mijaliśmy przy galerii handlowej (+korki przy dojeździe do niej). Najwyraźniej ludziom brakuje wyobraźni na inne spędzenie weekendu. 

Za to po zmroku zaczęła się zmiana pogody. Zaczęła od niezłego hałasu, bo zaczął padać grad. W krótkim czasie przykrył świat dość grubą białą warstwą. A zatem po raz pierwszy tej jesieni zrobiło się zimowo. Na krótko, bo rano nie było już po nim śladu. Nic zresztą dziwnego, skoro przez pół nocy padało... Teraz też pada. Czasem przy okazji sypnie jakimiś kuleczkami. Trudno powiedzieć czy to grad czy śnieg... Temperatura zrobiła się niewiele wyższa od zera, więc obie wersje są prawdopodobne, a wychodzić na zewnątrz i macać, jakoś nie mam ochoty. 

Co roku jakoś tak to już bywa, że w zimie przybieram na wadze. W tym roku chciałabym tego uniknąć. Co prawda nie mam ochoty ani czasu na aktywność fizyczną (poza weekendami), ale postanowiłam przystopować z wieczornym podjadaniem i wprowadzić do jadłospisu trochę rzeczy uważanych za naturalne spalacze tłuszczu. Będzie więc więcej curry, kurkumy, chilli, będzie sos sambal i tajski, będą otręby owsiane z sokiem z utartego jabłka. A na deser (którego nie da się uniknąć) będzie mus dyniowo-czekoladowy i aromatyczna szarlotka. Wszystko bez cukru lub z jego obniżoną zawartością... Póki co jestem w tej dobrej sytuacji, że nie muszę się odchudzać (uważam, że moja waga jest ok, serio). Muszę tylko zadbać o to, żeby nie przytyć. I aby do lata...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wpisy z 2016 r.

Formy prowadzenia działalności gospodarczej

Walentynki