Nie ma co oglądać
Na co dzień nie oglądam telewizji. Szkoda mi na nią czasu. Ale od czasu do czasu, w weekend lubię sobie coś włączyć, przykryć się kocykiem, zrobić herbatkę i obejrzeć coś ciekawego. I tu się pojawia problem, bo moim zdaniem, wybór jest strasznie kiepski. Kiedyś miałam taki okres, że rzeczywiście dużo czasu spędzałam przed telewizorem, więc zaskoczyć mnie starszymi i dobrymi filmami sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, nie jest łatwo. A co w nowościach? Same superprodukcje z superbohaterami i super efektami. Jak nie Batman, Superman czy Transformers, to dokręcane kolejne części hitów z lat 80-tych, 90-tych i początków 2000-nych, tylko z większą ilością "wodotrysków", mniej realistyczne, z szybszą akcją, żeby cały czas coś się działo i dialogami ograniczonymi do minimum. Reszta? W większości to co można zobaczyć to tanie budżetówki, w których jeśli nawet ktoś miał dobry pomysł, to zabrakło środków na jego realizację, albo aktorzy się nie spisali. Oczywiście zdarzają się dobre filmy. Problem jednak polega na tym, że zdarzają się "zbyt często". Znaczy polityka wielu stacji jest taka: przypomniało nam się o istnieniu jakiegoś filmu. W ciągu - powiedzmy - dwóch miesięcy puścimy go kilkanaście razy, a później odfajkujemy i zapomnimy o nim na kolejne 10 lat :) A Ty przeglądając program widzisz ciągle to samo. Marudzę? Może. Ale dla kogoś kto nie ogląda seriali ani programów reality show, po prostu nie ma wyboru. A ja lubię mieć wybór :)
Komentarze
Prześlij komentarz