W przypływie głupoty
Wczoraj wybrałam się do sklepu po papier ścierny, frezy i lakierobejcę, żeby odnowić stół ogrodowy, a wróciłam z kilkoma nowymi roślinkami, które wydawały się fajne. Na szczęście pozostałe rzeczy też kupiłam. Dziś te piękne roślinki postanowiłam posadzić. Zwykle przed takimi "operacjami" sprawdzam w necie dokładnie co to za cudo kupiłam (opisy na opakowaniu często odbiegają od rzeczywistości), jaką tak naprawdę ziemię toto lubi, czy gustuje w słońcu czy też cieniu i ile miejsca zajmuje. No i powiem Wam, że zaszalałam. Będzie busz. Albo i lepiej... Pocieszające jest jednak to, że zostanę - choć pośrednio - wytwórcą ogromnej ilości tlenu :) Często też ładnie pachnącego :) Znaczy powietrza, a nie tlenu, żeby trzymać się ściślej faktów. No nic, mimo chłodu, trzeba iść wkopać roślinki. Na szczęście podtrzymuję opinię, choć na podstawie zdjęć, że są piękne. Za to mebelki zostawię mężowi, bo ostatnio na szlifowaniu strasznie zniszczyłam sobie ręce, mimo używania rękaw...