Obóz
Od niedzieli mam "obóz boom". Piszą i dzwonią do mnie znajome mamy co robię z dzieckiem w czasie wakacji, na jaką kolonię jedzie czy obóz. Dzieciaki, wiadomo, wolałyby jechać w znajomych grupach, więc próbują się zorganizować, a miejsca na najlepszych koloniach i obozach (najlepiej zorganizowanych i cieszących się zaufaniem rodziców i dzieci) rozchodzą się szybciej niż świeże bułeczki. Mamy więc dylemat, gdzie wysłać dziecko. Właściwie chciałabym go wysłać z organizatorem zeszłorocznej kolonii, tym bardziej, że w tym roku jadą w inne miejsce, bo dobrze się tam bawił i miał zapewnioną opiekę i zabawy naprawdę na najwyższym poziomie. Ale... żadne inne znane mu dzieci się w tym roku z nimi nie wybierają, bo jeździły od kilku lat i mają ochotę na odmianę. Oczka mu się zaświeciły na wzmiankę o obozie survivalowym nad jeziorem, też ze znanym nam organizatorem, ale popytałam i niestety chętnych znajomych brak, przeważnie dlatego, że termin nie pasuje. Zastanawiam się też czy taki obóz na pewno będzie bezpieczny - spanie w szałasach i namiotach przeraża mnie z powodu kleszczy. Może jestem nadopiekuńcza, ale znam osobiście kilka osób, które z powodu tych małych stworzonek chorowały przez kilka lat, leczyły się w szpitalach i do końca się nie wyleczyły, więc moje obawy mają uzasadnienie. Zagraniczne obozy odpadają, bo raz, że są dużo droższe, a dwa, że wiele z nich cieszy się złą opinią. Niby dziecko powinno samo wiedzieć co jest dobre, a co złe, ale jednak to co robią rówieśnicy i starsza młodzież ma w tym wieku ogromne znaczenie. Ech. Coś trzeba by postanowić.
Komentarze
Prześlij komentarz