Dolny Śląsk za pół ceny - zwiedzanie

Zawsze mam problem co robić w jesienne weekendy, kiedy jest brzydka pogoda, zwłaszcza późną jesienią. Koleżanki zwykle ten problem rozwiązują wybierając się na zakupy i spędzając cały dzień w galeriach. Cóż, od czasu do czasu trzeba, kiedy czegoś brakuje, ale zasadniczo nie lubię się tak błąkać i wydawać pieniędzy na rzeczy zbędne. Chyba zbyt często mi ich brakowało, żebym chciała teraz je tak po prostu trwonić. Wolę odłożyć na rzeczy potrzebne.

Dziś właśnie przeczytałam o akcji "Dolny Śląsk za pół ceny", w której ceny wielu wejściówek w ostatni weekend listopada będą obniżone o połowę. Niby bilety wstępu nie są aż tak drogie, ale jak się jedzie całą rodziną i to jeszcze odwiedzając kilka miejsc, które są blisko siebie, zatrzymując się w restauracji, żeby coś zjeść, to się potrafi uzbierać całkiem spora sumka. Dlatego już teraz zaznaczyłam sobie w kalendarzu ten weekend. Trzeba tylko poczekać jeszcze na ostateczną listę promocji i opracować trasę. Myślę, że to dużo lepszy pomysł niż siedzenie w domu czy chodzenie do galerii. Póki co, najbardziej kusi mnie Kopalnia Złota w Złotym Stoku, zwłaszcza, że w pobliżu jest jeszcze muzeum. Słyszałam o niej już kilka lat temu, ale się jeszcze nie wybrałam, a ponoć warto bo i sama trasa jest świetnie przygotowana (jeździ się tam w wagonikach, choć nie wiem czy na całości) i można zobaczyć podwodny wodospad... Dużym plusem jest też to, że "impreza" jest w kopalni, pod ziemią, więc nawet najzimniejsze wichry i najpaskudniejsze deszcze jej nie zepsują :)

W najbliższy weekend jednak chodzenia po sklepach nie uniknę, bo okazało się, że dziecku urosła noga i trzeba będzie kupić nowe buty na zimę. Z tych kupowanych pod koniec zeszłej zimy (które bardzo się podobały i były "z zapasem"), nóżka wyrosła. A szkoda, bo są niemal zupełnie nowe. Na razie chodzi do szkoły w adidasach, bo mu się zmieniać obuwia nie chce... Jak całej klasie, zresztą. Wcześniej narzekali, że nie zmieniają, bo mają małą szatnię i niewygodnie, a teraz dostali większe pomieszczenie, nowe, bezpieczne, zamykane szafki, ponieważ zdarzało się, że dzieciom w szatni kurtki albo buty ginęły (!), to teraz do głosu doszło lenistwo i takie po prostu "nie chce mi się"... Dzieciom nie dogodzisz. Zestawu czapka, szalik, rękawiczki też nie chce nosić. Idę o zakład, że zdejmuje wszystko jak tylko zniknie mi z oczu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Praca stacjonarna zamiast zdalnej

Wpisy z 2016 r.

Formy prowadzenia działalności gospodarczej